Na początku dzisiejszego postu chcę zadać kilka pytań
do wewnętrznej, osobistej refleksji.
Człowiek bez kończyn?
Czy taką osobę można nazwać człowiekiem?
Czy Bóg ją opuścił, a może to dar od niego?
Oglądałam kiedyś kilka razy film
i za każdym razem budzą się we mnie
te same emocje.
Wszystkie myśli, refleksje powracają za
każdym razem.
Może kojarzycie krótki 22 minutowy
film "Cyrk motyli",
który opowiada o Willim człowieku
bez kończyn.
Pytania niby absurdalne. Każdy z nas
pochodzi od Boga.
Został stworzony na jego
podobieństwo.
Jednak gdybym miała żyć jak Willy,
główny bohater filmu, nie wiem,
czy dałabym radę zachować w sobie
człowieczeństwo.
Nie wiem nawet, jak bym przeżyła.
Nie umiem wyobrazić sobie na dzień
dzisiejszy, jak żyć bez kończyn.
Nie dość, że trzeba znosić ból fizyczny
niepełnosprawności,
to jeszcze musi wytrzymać ból
psychiczny, docinki innych ludzi.
Przez brutalne słowa nieznajomych
Willy, poddał się.
Zaczął wierzyć w to, co mówią
inni.
To uświadamia mi, w jak bardzo
toksycznym żyjemy świecie.
Jednak są też i dobre osoby, które stają
się naszymi przyjaciółmi.
To dzięki nim możemy powstać. Pięknie jest
to pokazane w filmie.
To właśnie ten moment najbardziej mnie
poruszył
Przechodzimy piekło, ale w tym
czasie nasi przyjaciele
są jak anioły i podają nam swą dłoń.
Pokaże nam, że jesteśmy wolni i
niezależni.
Pomimo braku kończyn, możesz
osiągnąć wszystko.
Trzeba tylko wierzyć.
Dla mnie, osobiście jest to przesłanie,
które buduje w nas naszą wrażliwość, nasze
człowieczeństwo.
Uważam, że każdy z nas potrzebuje odnaleźć
w sobie dobro.
Wierzyć w to, że jestem niesamowity na
własny sposób.
Nikt z nas nie będzie taki sam, dlatego
każdy jest niesamowity.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz